pociągając nosem bynajmniej nie z powodu płaczy tylko kataru stwierdzam pa raz kolejny że jesy to najlepiej przetłumaczony fick jakiegokolwiek czytałam (trza dodac że ja na forum też cos wsółtłumaczę ) pozdrowienia
QUOTE(Teodora @ 12.09.2004 19:39)
pociągając nosem bynajmniej nie z powodu płaczy tylko kataru stwierdzam pa raz kolejny że jesy to najlepiej przetłumaczony fick jakiegokolwiek czytałam (trza dodac że ja na forum też cos wsółtłumaczę ) pozdrowienia

oj jak bardzo się mylisz, czytając oryginał czytałabyś coś zupełnie innego, co prawda tłumaczę skrzętnie każde zdanie przed zredagowaniem ale już po nim jedynie nieliczne zdania zachowują pierwotny kształt, co gorsza po zredagowaniu pojawiają się zdania nie koniecznie będące w oryginale...
QUOTE
oj jak bardzo się mylisz, czytając oryginał czytałabyś coś zupełnie innego, co prawda tłumaczę skrzętnie każde zdanie przed zredagowaniem ale już po nim jedynie nieliczne zdania zachowują pierwotny kształt, co gorsza po zredagowaniu pojawiają się zdania nie koniecznie będące w oryginale...
no pięknie, pięknie....

I to się nazywa tłumaczenie, czy reinterpretacja w tłumaczeniu?!

Już ja wiem jak Ty tłumaczysz...połowę tego ficu to napisałaś sama. A propos opowiadania...Jeny....co mam napisać?! Od początku mi się podobał i sama wiesz, że lubie kiedy streszczasz mi po raz setny co się zdarzy w każdym następnym odcinku. Buźka za wytrwałośc i dobrą robotę :*
oj nawet jesli zmieniasz to i tak tłumaczenie mocno wpływa na moja wyobaźnie pozytywnie oczywiscie dobra chyba naprawde za bardzo przysłodziłam....
Smutne, trudne, ale piekne...
Z
tlumaczeniem jest podobno jak z kobietami: jesli sa piekne, to sa niewierne
i na odwrot, hyhy...
Na prawde, nie mam pojecia jak moze skonczyc sie
to opowiadanie... co w takiej beznadziejnej sytuacji moze nas zaskoczyc...
Fumsek - powiedz, ile w sumie to opowiadnaie ma rozdzialow?
weź rusz spasiony tyłek i dawaj XI part. Miesiąc minął. Czas już wkleić kolejną, dramatyczną historię, dylematów Hermiony po przezyciach wojennych i opisy znęcania się sadystycznego Draco nad dziewczyną o spaczonej psychice XP Moja niezaspokojona żądza domaga się kolejnej dawki brutalności, erotyki i turpistycznych wątków. Więc streszczaj się.
QUOTE(Miaka @ 09.10.2004 16:17)
weź rusz spasiony tyłek i dawaj XI part. Miesiąc minął. Czas już wkleić kolejną, dramatyczną historię, dylematów Hermiony po przezyciach wojennych i opisy znęcania się sadystycznego Draco nad dziewczyną o spaczonej psychice XP Moja niezaspokojona żądza domaga się kolejnej dawki brutalności, erotyki i turpistycznych wątków. Więc streszczaj się.
ekhm ekhm... jestem w trakcie albo przynajmniej próbuję być XD
--> co do ilości rozdziałów-->17
-->w celu podkarmienia swego żarłocznego ego--> to z której strony on spasiony jest XP?
QUOTE
--> co do ilości rozdziałów-->17
Ja nie pytałam się ile ich jest, tylko kiedy będzie następny. Nie zmieniaj tematu.
QUOTE
-->w celu podkarmienia swego żarłocznego ego--> to z której strony on spasiony jest XP?
oj....gwarantuje Ci, że tym nie zaspokoisz mojej żżżżżądzy... XP Twój spasiony od leniuchowania tyłek nie jest w stanie dokarmić jej (<--za dużo kotletów mielonych XD XD) Poza tym ja nie "kocham inaczej", żeby zaspokajać mnie musiał zadek innej, wolę zgrabny tyłek Draco
QUOTE(Miaka @ 09.10.2004 16:31)
QUOTE
--> co do ilości rozdziałów-->17
Ja nie pytałam się ile ich jest, tylko kiedy będzie następny. Nie zmieniaj tematu.
QUOTE
-->w celu podkarmienia swego żarłocznego ego--> to z której strony on spasiony jest XP?
oj....gwarantuje Cię tym nie zaspokoisz mojej żżżżżądzy... XP Twój spasiony od leniuchowania tyłek nie jest w stanie dokarmić jej (<--za dużo kotletów mielonych XD XD) Poza tym ja nie "kocham inaczej", żeby zaspokajać mnie musiał zadek innej, wolę zgrabny tyłek Draco

ale moja miła ja zaspokajałam swoje ego nie twoje XD co to tych rozdziałów to nie do ciebie, co do kotletów mielonch nie jadam, ty za to wiesz kto jada XD
QUOTE
ale moja miła ja zaspokajałam swoje ego nie twoje
no to raczej go nie zaspokoiłas XD XD, a raczej ja tego nie uczyniłam. Nie będę tego robić publicznie...
QUOTE
co to tych rozdziałów to nie do ciebie,
myślałam, że całkowicie Cię zaapsorbowała moja osoba i tylko na niej skupiasz swoją uwagę. A tu....zonk....odpowiadasz komu innemu. Zawiodłam się....XP
QUOTE
co do kotletów mielonch nie jadam, ty za to wiesz kto jada
Wiem...i to aż za dobrze. Wyjadacze kotletów mielonych górą XD Muzyka country też (O kopytkach nie wspomnę...)
QUOTE(fumsek @ 09.10.2004 16:25)
-->w celu podkarmienia swego żarłocznego ego--> to z której strony on spasiony jest XP?
coś mi się wydaje, że nie za bardzo zrozumiałaś to co zawarłam w tym zgrabnym zdanku, to ta moja "skromność" miała podkarmić moje ego, a ty zaraz o jakiejś żądzy i kotletach mielonych XD
Tak to jest jak ktoś precyzyjnie, wyraźnie i zrozumiale pisze posty....
Poza tym właśnie odrabiam WOS, nie licz na to, że po odejściu od lektury będę mogła zrozumieć w pełni wszystko, co zostanie do mnie (w tym wypadku) napisane.
QUOTE
a ty zaraz o jakiejś żądzy i kotletach mielonych XD
Co masz do kotletów mielonych i żądzy? Obie te "rzeczy" dotykają sfery egzystencjalnej człowieka. I tego nie zaprzeczysz....XD...(jednak za dużo tego WOS-u się uczyłam...

)KOtlety się je, a żądze się ma. KONIEC. Proszę o pokój z białymi ścianami i kaftanik...
QUOTE(Miaka @ 09.10.2004 16:58)
KOtlety się je, a żądze się ma.
a i zawsze można zostać dopadniętym żądzą kotletów mielonych...
QUOTE
a i zawsze można zostać dopadniętym żądzą kotletów mielonych...
albo kotlety mielone mogą dopaść nas....

(to by było straszniejsze...)
P.S I w taki o to błyskotliwy sposób zwięszyłam sobie liczbę postów o 5 następnych XD
---------------------
Nie żebym nabijała....a skądże.....
QUOTE(Miaka @ 09.10.2004 18:12)
QUOTE
a i zawsze można zostać dopadniętym żądzą kotletów mielonych...
albo kotlety mielone mogą dopaść nas....

(to by było straszniejsze...)
P.S I w taki o to błyskotliwy sposób zwięszyłam sobie liczbę postów o 5 następnych XD
---------------------
Nie żebym nabijała....a skądże.....
nie nabijaj chyba, że chcesz pojechać wazeliną po mojej twórczości XP, i znów to cholerne ego sie odzywa XDa fe* bije się po rączkach*
O boska Sandro! Muzo natchniuzo! Drugi Mickiewiczu! Sienkiewiczu! Twoja twórczość poraża, zbija z nóg! Kiedy czytam cudowne słowa, wychodzące spod twej XII-wiecznej klawiatury (czasem oblanej sokiem i posypanej okruszkami-ale tylko wtedy kiedy ja Cię odwiedzam XD) serce zamiera mi i powoduje, że mózg jest niedotleniony, co z kolei przyczynia się do tego, że pisze właśnie w tej chwili takie bzdury....
---------------------------------------------------------
QUOTE
a fe* bije się po rączkach*
rób to częściej... XD....to pomaga...
QUOTE(Miaka @ 09.10.2004 18:22)
twej XII-wiecznej klawiatury (czasem oblanej sokiem i posypanej okruszkami
co do klawiatury stara ale jara XD
koniec tej kurtuazyjnej rozmówki moja droga...
Kiniulka
09.10.2004 20:28
Może zamiast się kłócić ktoś by wkleił w końcu nowego parta co?
To nie była kłótnia to był przykład wysoce elokwentnej dysputy na tematy egzystencjalne. NO własnie, może ktoś by wkleił parta? Może Ty fumsek?
QUOTE(Miaka @ 09.10.2004 20:38)
NO własnie, może ktoś by wkleił parta? Może Ty fumsek?

a niby dlaczego ja XP? a tak swoja drogą pisałam już, że "jestem" w trakcie i nachalne naciskanie jedynie pogłebi w pełni już zadomowione we mnie lenistwo, jak poczekacie to nic się wam nie stanie, i tu odzywa sie moja sadystczna natura XD
No nareszcie... po wielu próbach odwleczenia mnie od komputera przez brata i mamę doszłam do końca

i jak? Bardzo mi się spodobało. Czasami miałam problemy ze zrozumieniem, ale jak się siedzi nad biologią i wkuwa dziwne nazwy, tak się później ma spaczony umysł

I tak jak juz wiele osób wspomniało: jest to jeden z niewielu świetnych ficków. Ale jak to sie mówi - nie chwal dnia przed zachodem słońca - więc poczekam do końca i ocenię całość
hmm widzę, że miałam "malutki" poślizg XP... tak moi mili państwo, ja również jestem w szoku ale ruszyłam moje dupsko leniwe, a owoce mojej pracy przed wami...
ROZDZIAŁ XI Głód
Miesiąc. Miesiąc odkąd zerwała z nim wszelkie relacje. Bez wyjaśnień, bez zbędnych słów...
Znikła jak wiele ze wspomnień zatartych niedoskonałością ludzkiej pamięci. Najprawdopodobniej była poza granicami Anglii.
Minął pełny miesiąc, a on przeistaczał się w kompletnego szaleńca. Tak cholernie mu jej brakowało, jej skóry, jej delikatności... Uszy czekające na jej głos, na jęk wydobywający się z jej ust pod dotykiem jego dłoni...
Heroina ustąpiła jej miejsca, narkotykowi o imieniu Hermiona Granger.
Dominant stał się zdominowanym. Według dawnej zasady sytuacja powinna być odwrotną. Kiedy stracił kontrolę nad ich relacjami?
Dlaczego teraz, dlaczego w momencie, w którym zrobiła go niewolnikiem jego własnych instynktów, gotowym by zaspokajać ją każdego dnia...
Dusiła go apatia zatruwająca powietrze. Uczyniła go eunuchem... Trwając w ich chorobliwej relacji nie był zdolny do pieprzenia kogokolwiek innego. To nie było winą braku prób, to one uświadamiały mu jego stan, każdy z kolejnych instrumentalnych kontaktów potwierdzał jedynie to przekonanie, spoczywające gdzieś głęboko w jego wnętrzu. Ten głód to była, ona wciąż i każdego dnia ona...
Zatrzasnął za sobą drzwi nędznego mieszkania, które Knot i Dumbledore w przypływie jakiejś cholernej litości dla jego stanu zobowiązali się mu wynająć. Jemu, który posiadał kiedyś dom pełen sług gotowych na każde skinienie. Gorzki uśmiech wkrzywiający jego rysy utąpił zaskoczeniu. Spotkały się dwa spojrzenia, tak znajome a jednocześnie tak obce. Nigdy nie spodziewałby się go tutaj. Potter.
- Witaj Draco.
- Potter - skinął nieznacznie głową.
Przez krótką chwilę trwali w oczekiwaniu. Po jaką cholerę pieprzony Potter się tu zjawił? Nigdy nie zawiąże się pomiędzy nimi nić porozumienia. Zbyt różni. Zbyt wiele nigdy nie wybaczonych krzywd. Dawna nienawiść ustąpiła miejsca relacji składającej się jedynie z obojętności. Było to wszystkim, czego mogli oczekiwać, jeden od drugiego...
- Musiałem się z tobą spotkać- powiedział wsuwając dłonie w kieszenie spodni.
- Jaki jest cel naszego spotkania?
Wzrok wpatrzony w bezkresną otchłań.
- Potter? - przerwał flegmatyczną ciszę.- Potter jesteś wciąż tutaj, czy gdzieś indziej?
Harry’ego przywróciło do rzeczywistości, wyrywając z myśli, w których zatonął. Przez jego twarz przemknął cień uśmiechu. Prawdziwy uśmiech... Draco poczuł ukłucie zazdrości. Pragnienie niezmąconego, czystego szczęścia. Rozumiał, instynkt życia, w tych którzy przeżyli zapanował nad pragnieniem śmierci.
- Nie mogę pozbyć się wrażenia, że bierzesz mnie za kretyna.
- Harry to ja Draco Malfoy, odkąd pamiętam uważałem cię za kretyna, masz aż tak krótką pamięć?
Złośliwy i jednocześnie tak prawdziwy żart zmusił go do kolejnego uśmiechu.
- Pamiętam, aż za dobrze.
- Przypuszczam, że nie przyszedłeś pogadać. Więc?
Musiał zostać sam, potrzebował uczucia, którego jednocześnie nienawidził.
Nie odpowiedział. Zamiast tego jego dłoń powędrowała do wewnętrznej kieszeni koszuli. Wyciągnął plik papierów, podał je drugiemu mężczyźnie. Draco spoglądał na nie przez chwilę w niezrozumieniu.
- Jesteś właścicielem, nikt ci go już nie odbierze.
Przez twarz Draco przemknął cień niedowierzania.
- Tak, to papiery własnościowe. Odzyskałeś to, czego tak bardzo chciałeś. Knot i Dumbledore ustąpili.
- I to oni przysłali cię tutaj? Rozumiem, przysłali cię żebyś mógł donieść mi o tym ich cholernym miłosierdziu.
Trzymał w dłoniach to, czego tak bardzo pragnął. Ojcowizna. Wszystko pozostało w rodzinie, rodzinie chylącej się ku upadkowi.
Zalał go ogrom odurzającej, szaleńczej przyjemności wysycającej każdą z jego myśli. Tak, był wolny. Był wolny. Mógł zniszczyć to przeklęte miejsce, kamień po kamieniu. Mógł spalić każdą najmniejszą jego cząstkę przywołującą wspomnienia... Od tej chwili mógł wszystko. Zmienić życie.
Dłonie w tkwiące w chorobliwym, nieopanowanym drżeniu. Zauważył.
- Dalej bierzesz to świństwo?- nadał tonowi głosu jakieś elementy niedbałości.
Zerwał się gwałtownie.
- Widzę, że nowinki szybko się roznoszą i ciebie też nie ominęły. – wypluł z siebie mieszankę furii i nieodłącznej jadowitej arogancji.
- Wyobraź sobie, że Dumbledore’a zwyczajnie interesuje to, co się z tobą dzieje.
- Do cholery Potter mówisz o Dumbledorze! Człowieku manipulującym nami, od kiedy tylko przekroczyliśmy progi tej jego przeklętej szkoły! Znasz go tak samo dobrze jak ja, przypuszczam, że nawet lepiej, więc jak możesz wciąż wysłuchiwać tego jego cholernego umoralniania!?
- Przyjmij do wiadomości, że nie tylko on interesuje się twoją osobą! Nie zamierzam prawić ci kazań na temat narkotyków i tego, co potrafią zrobić z człowieka, ale do cholery weź się w garść! Myślę, że stać cię na coś więcej niż to, myślę, że na to zasługujesz.
Spojrzał na niego. Ale tego spojrzenia nie znał. Widział je po raz pierwszy.
- Mógłbyś być kimś więcej niż tylko aroganckim dupkiem głuchym na każdą próbę pomocy. Gdybyś tylko uwierzył...
Każde z tych słów wdzierało się niezatrzymane do jego umysłu, chorobliwie walczącego z każdą z niechcianych myśli. Poczuł coś wilgotnego na policzku. Przyjął zwyczaj z czucia się... pustką.
Widział w jego oczach prawdziwy lęk. Lęk skierowany ku niemu, Draco Malfoy’owi. Zdrajcy własnej krwi... To go zaskoczyło.
- Coś pomiędzy tobą a Hermioną, to coś mi nie daje spokoju.
Gdy usłyszał jej imię, wiedział już, coś było nie tak.
- Granger ma problemy?
- Jej ojciec zmarł miesiąc temu. Jest przy matce w Dublinie.
- Cholera...
Twarz Gryfona zmieniła wyraz.
- Do tej pory ignorowałem twoje zainteresowanie nią...
Mylisz się, ja ją tylko pieprzę, to wszystko. Zatonąłem w tej cholernej relacji zapominając się...
- Wojna zbliża – fałszywa obojętność.
Harry poczuł, jej smak, pełen niepewności, podejrzeń. Spojrzenie Ślizgona było tak gorączkowe, głos tak drżący... Czy rzeczywiście coś jest pomiędzy nimi? Czy ta wręcz nienaturalna relacja mogłaby wnieść element pozytywny w ich istnienia?
Musiał z nią porozmawiać, Ginny wiedziałaby co robić.
- Gdybyś kiedyś potrzebował rozmowy, pamiętaj, że jesteśmy my, ja i Ginny.
On Draco Malfoy miałby odkryć się przed Weasley i Potter’em! Nie oni nie chcieliby tego wiedzieć, woleliby żyć w niewiedzy.
Każdy dzień, każda kolejna minuta powoduje, że się wypalam... każdego dnia potrzebuję więcej prochów by choć przez chwilę tkwić w iluzji normalności, by choć na chwilę zapomnieć... Każdego dnia coraz bardziej potrzebuję Granger by czuć się jak człowiek, nie jak potwór...
Obraz ich twarzy przepełnionych wstrętem... Potter mógłby zrozumieć, on już wiedział, ale ona... Nie ona nie zrozumie... Jest tak... tak szczęśliwa. Ma go w sobie tak nie pojęcie wiele...
Nieustające cierpienie, rozdzierająca samotność trawiąca wnętrzności, ona nie zna żadnego z tych uczuć... Nie pozna ich nigdy, jest tak cholernie szczęśliwa...
Pewne jednostki mają w sobie naturalną jasność. On, Draco Malfoy nigdy jej nie poznał, każda jego cząstka od samego początku tkwiła w ciemności. Na jego barkach spoczywał ciężar, z którym on nie był w stanie sobie poradzić.
- Draco... – przerwał drażniącą ciszę.
- Daj spokój Potter. Zachowaj tę swoją pieprzoną litość dla tych, którzy jej potrzebują.
Potrzeba ucieczki przed zatrutym apatią powietrzem małego pomieszczenia rozpłynęła się. Wszedł do mieszkania ignorując Gryfona, pozostawiając go pośród niepewności, pośród niedopowiedzeń.
Drzwi zatrzasnęły się za nim dusząc w zarodku relację, relację, która jeszcze przed chwilą miała szansę się narodzić...
QUOTE(fumsek @ 17.10.2004
16:46)
Miesiąc odkąd zerwała
z nim wszelkie relacje.
nie pasują mi te relacje, warto
byłoby to zastąpić jakimś innym słowem
class='quotetop'>QUOTE
class='quotemain'>Uczyniła go
style='color:red'>eunuchem
/>zaleciało mi kulturą muzułmańską i haremem...XD
class='quotetop'>QUOTE
Ten
głód to była, ona wciąż i każdego
dnia ona...
przestaw
przecinek
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'
/>
class='quotetop'>QUOTE
class='quotemain'>Zbyt wiele nigdy nie wybaczonych
krzywd
wstaw przecinek
style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />
/>QUOTE
class='quotemain'>Niewinny żart sprawcą kolejnego
uśmiechu.
chyba czegos tu
brakuje?!
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/blink.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='blink.gif' />
/>QUOTE
class='quotemain'>- Mógłbyś być kimś więcej niż tylko
aroganckim dupkiem głuchym na każdą próbę pomocy.
PRZECINKI!
/>QUOTE
class='quotemain'>Przyjął zwyczaj z czucia się...
pustką
o co tu chodzi? Wybacz może
jestem troszkę niezorientowana, ale tego nie zrozumiałam.
/>QUOTE
class='quotemain'>Ma go w sobie tak nie pojęcie
wiele...
Świety niepojęty
Jezu, jeżeli to widzisz, spraw aby to zdanie znikneło XD
/>QUOTE
class='quotemain'>Drzwi zatrzasnęły się za nim dusząc w
zarodku relację, relację która miała szanse się
narodzić...
przecinki i ta
cholerna relacja, która za chiny mi tu nie pasuje XP
/>Podsumowując: Miałaś racje to jest do kitu, najlepiej jak jakiś moderator
tu wpadnie i to skasuje. A tak poważnie: to oczywiście, że nie jest tak źle
jak mówiłaś. Jest tak jak się spodziewałam....czyli bardzo dobrze.
postaram się powstawiać te pieprzone
przecinki, zawsze mam z nimi problemy..., co do relacji, muszę się zgodzić
ale jakoś tak wyszło...
class='quotetop'>QUOTE
class='quotemain'>QUOTE
Uczyniła go eunuchem
/>
zaleciało mi kulturą muzułmańską i
haremem...XD
odrobina orientalizmu
nie zaszkodzi, to zdanie jako jedno zniewielu uchowało się w stanie
pierwotnym, no i z tego mamy tego eunucha XD
/>QUOTE
class='quotemain'>QUOTE
Niewinny żart sprawcą
kolejnego uśmiechu.
chyba czegos tu brakuje?!
zaręczam, że nie...
/>QUOTE
class='quotemain'>QUOTE
Ma go w sobie tak nie
pojęcie wiele...
Świety niepojęty Jezu, jeżeli to widzisz,
spraw aby to zdanie znikneło XD
/>niestety twoje prośby pozostaną niespełnionymi...
/>QUOTE
class='quotemain'>QUOTE
Przyjął zwyczaj z czucia
się... pustką
o co tu chodzi? Wybacz może jestem troszkę
niezorientowana, ale tego nie
zrozumiałam.
to wydawało mi się
zupełnie jasnym, może tylko mi więc jeśli znalazłby sie jeszcze ktoś z
zażaleniami to postaram się coś z tym zrobić...
Tak jak już mówiłam, fick cholernie trudny,
chorelnie wciagający i cholernie dobry. Tłumacz fumsek, tłumacz bo ci to
zaje***** wychodzi.
Nie ma to jak konstruktywna krytyka.... XD
i pełne elokwencji zaje**** komentrze....
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/dry.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />
/>Nie chcąc nabijać, napisze jeszcze, że teraz pozostaje mi tylko czekanie
na
Twoje opowiadanie! Ciekawe jaki będzie tytuł.....o tym nie
wspominałaś...
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/huh.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='huh.gif' />
uwielbiam z francuskiego La Haine.
Nienawiść. kocham wręcz.
QUOTE(voldius @ 17.10.2004
21:02)
uwielbiam z
francuskiego La Haine. Nienawiść. kocham wręcz.
/>
tak i nie ma to jak
"h" nieme zawsze pieprzące wymowę... :]
/>
QUOTE
class='quotemain'>Ciekawe jaki będzie tytuł.....o tym
nie wspominałaś...
--> chojrak jak
będę wiedziała to wspomne XD
class='quotetop'>QUOTE(fumsek @ 17.10.2004 21:29)
class='quotemain'>
class='quotetop'>QUOTE
class='quotemain'>Ciekawe jaki będzie tytuł.....o tym
nie wspominałaś... --> chojrak jak
będę wiedziała to wspomne XD
/>
/>
Nie mów do mnie publicznie
"chojrak"...
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/dry.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />
/>Chociaz nie ma to jak tchórzliwy pies, Eustachy i Muriel...Kreskówki
rulezz
border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'
/> Jednym słowem wybaczam, ale braku pomysłu na tytuł -nie.
Uff... przeczytałam.
/>Niesamowite opowiadanie. Tak inne od wszystkich...
Niesamowite.Poruszające. Trudne. Takie, obok którego nie da się przejść
obojętnie. Ale na swój sposób piękne. Uczucia opisane są w znakomity
sposób.
Podziwiam twoją zdolność tłumaczenia, fumsek. Zwłaszcza
że robisz to absolutnie fantastycznie, a jeśli chodzi o francuski - to ja
już w ogole biję ci pokłony
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' />
/>Przeczytam następne części. Na pewno
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />
/>Pozdrawiam.
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/kiss.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='kiss.gif' />
Wiesz kkate, ja po przeczytaniu każdego
parta czuje dokładnie to samo. Jest taki wciagający, trudny. Cały fick
emocje i trochę dialogów. Fumsek naprawde fantastycznie tłumaczysz. Nie
myślałaś, o karierze tłumacza?
O ja...ten fic rzeczywiście jest trudny....że
też czytając go od wakacji tego nie zauwazyłam.
Ty fumsek może Ty go
nie pisz, bo on za skomplikowany jest i ludzie sie zaczynają dziwić, że ktoś
tu daje takie cuś. Przemyśl to.
Przemyśl również kwestię zostania
tłumaczem. Ta....tłumacz to dopowiednie zajęcie dla Sandry :] Równie dobre
jak kolejarz, geolog, akwizytor, nauczycielka matematyki i dostawca
srajtaśmy w toaletach publicznych.
Reasumując uważam, że fic jest
za trudny, posiada treści wulgarne, trudne do zrozumienia, deprawujące
młodzież, nakłaniające do przemocy i aktów bezprawia wobec bliźnich.
/>
Fumsek zostaniesz skazana jak Sokrates. Zacznij szukać cykuty....
/>
P.S, albo nie. Nie będzie P.S ;D:D
class='quotetop'>QUOTE(Miaka @ 30.10.2004 20:55)
class='quotemain'>Przemyśl również kwestię zostania
tłumaczem. Ta....tłumacz to dopowiednie zajęcie dla Sandry :] Równie dobre
jak kolejarz, geolog, akwizytor, nauczycielka matematyki i dostawca
srajtaśmy w toaletach publicznych.
/>
a i przemyśle, szczególnie
nauczycielkę matematki, mam skąd inspiracje czerpać, na wtorkowej matematyce
oświadczę grażynie, że powołanie kazało mi porzucić zdawanie chemii i
bilogii a wykonać samobójczą misję "zdaj maturę z matematki''
XD po czym mając na sobie 30 nie pietnastu XD par przerażonych oczu
należących do 30 tkwiących w traumatycznym szoku humanistów, usłyszę z jej
ust pytanie czy aby napewno znajduję się w pełni władz umysłowych a ja
odpowiem, oczywiście pani profesor to był tylko taki mały żarcik...
15 par oczu 30 humanistów??? znaczy, że
każdy ma jedno???
co do ficka, to jest świetny. chciałabym
przeczytać go w orginale.
class='quotetop'>QUOTE(vaampir @ 31.10.2004 00:45)
class='quotemain'>15 par oczu 30 humanistów??? znaczy,
że każdy ma jedno???
co do ficka, to jest świetny. chciałabym
przeczytać go w orginale.
/>widze że koleżanka też ma drobne problemy z matematyką. Może rozwiążemy
ten zawiły problem jakims małym równaniem, co Ty na to fumsek??
/>nauczycielka nauczycielką, ale popatrz na geologa, czerp inspiracje pana
Mazura (nazwisko jakie odpowiednie do wykonywanego zawodu) i jego pasji. A
dostawca srajtaśmy- tez bardzo ciekawa kariera. O wiele bardziej zajmująca
niz praca tłumacza. Raz możesz przynieść velvet, raz mola, a raz szorstki,
jak papier ścierny. Rozwijające.
--------
Wiem teraz już
przesadziłam....to efekt wielogodzinnego ślęczenia nad biznesplanem:/
/>Ave przedsiębiorczość!
----------
Prosze mnie zamknąć w
jakims odosobnionym miejscu....puk....puk....
wiem że para oczu to dwa :/ ale 30
humanistów ma 30 par oczu, to przecież logiczne...
class='quotetop'>QUOTE(vaampir @ 31.10.2004 01:27)
class='quotemain'>wiem że para oczu to dwa :/ ale 30
humanistów ma 30 par oczu, to przecież logiczne...
/>
/>
Mozesz mieć racje i
zapewne ją masz. Ale jest 1:30, a ja od 7 godzin ślęczę nad głupim zadaniem
z przedsiębiorczość jakim jest napisanie biznesplanu i nie mam najmniejszej
ochoty analizowac ile par oczu ma 30 humanistów. Moga sobie mieć 150. Dla
mnie w tej chwili liczy się popyt na moje faworki i ciasto. Cholera szlag by
trafił tą przedsiębiorczość....
class='quotetop'>QUOTE(vaampir @ 31.10.2004 01:27)
class='quotemain'>wiem że para oczu to dwa :/ ale 30
humanistów ma 30 par oczu, to przecież logiczne...
/>
okrutnie pozbawiłam wczoraj
każdego z humanistów po jednym oku XD dzisiaj wraz z odświeżeniem umysłu już
poprawiam XD
uff, zaglądnęłam do orginalnej wersji
ficka, ale to jednak za trudne dla mnie. za krótko się jednak uczę francuza.
dlatego, fumsek, pośpiesz się z kolejną częścią
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' />
ROZDZIAŁ XII Żywi i umarli
Mały cmentarz, taki jak tysiące innych na świecie. Tak jak one, wydobywał z siebie właściwą mu atmosferę.
Wydawało się, że słychać głosy dawnych istnień, mgieł błąkających się wśród zgnilizny cmentarza, desperacko próbujących nawiązać kontakt z tymi, którym łaskawa śmierć rzuciła pod nogi skrawki życia... Ale oni byli zbyt zaabsorbowani swą skomplikowaną egzystencją, by wsłuchać się chociażby w mowę deszczu rozbijającego swe krople na napotkanych przeszkodach.
Ona je słyszała. Stan, w którym się znajdowała otworzył jej uszy na to, czego inni nigdy nie usłyszą.
Stała przed marmurową płytą, stojący na niej portret człowieka. Uśmiechniętego, zdrowego człowieka, który teraz jest jedną z tych mgieł. Na marmurze epitafium, które kiedyś zginie zatrute jadem czasu. James Potter, kochający mąż i ojciec... To takie żałosne, po śmierci zostaje ci już tylko cholerny napis...
Zadrżała pod nikłym dotykiem wiatru rozwiewającego jej włosy, poczuła wzdłuż kręgosłupa nienaturalne zimno.
Brakowało jej ojca. Zalała ją potrzeba jego obecności, jego rad w tym okresie jej życia, któremu sama nie była w stanie podołać.
Tatusiu jeśli tylko mógłbyś wiedzieć jak bardzo jest mi źle... Moje życie jest ruiną, szczątkiem egzystencji, wyjałowionym strzępem dawnego człowieczeństwa, a ja nie potrafię tego zmienić...
Wróciła do Anglii. Nie rozważała innej możliwości.
Nie potrafiła odbudować tego co zburzyła jego śmierć.
Obydwie przeszły długie rozmowy, których owocem stawała się jedynie okrutna świadomość własnego osamotnienia. Dotarła do niej prawda, której wolałaby nie znać. Te dwie kobiety będące niegdyś niczym jeden organizm nie znały się. Matka nie znała córki. Córka nie znała matki.
Wybrały ścieżki, biegnące tak odlegle jedna od drugiej. Ścieżki, które nigdy się nie przetną...
Szła długą aleją. Jak dla przyznania jej racji wiatr zaczął demonstrację swej siły kąsając konary bezradnych drzew.
Podczas ułamka sekundy zdawało jej się, że słyszy hałas płaczu. Głosy tych, których już nie ma, czy jedynie owoc jej chorej wyobraźni...
Zostawcie mnie w spokoju, odejdźcie... Odganiała demony wdzierające się pomiędzy jej myśli.
Szybko podjęta decyzja. Spakowała bagaże. Matka zajęła się rezerwacją, jej sprzeciwy pozostały bezowocną próbą powiązania na zawsze rozerwanych nici.
Nie mogła się powstrzymać. To było niczym instynkt, nad którym nie można zapanować. Szła wzdłuż ulicy Pokątnej. Tyle wspomnień. I wszystkie powracały, nie zatrzymane.
Spotkanie jej rodziców z rodzicami Rona.
- Jesteście mugolami! Niedowierzający zachwyt Artura Weasleya...
Budynek, przed którym się jej oświadczył...
Słyszała nikły, zatarty czasem, okryty powłoką zapomnienia śmiech... To był jej śmiech, jej głos, tak inny, tak obcy, tak... szczęśliwy...
- Może zacząłbyś lepiej od zaręczyn!
Bójka pomiędzy Lucjuszem a Arturem w księgarni...
Ostre słowa pomiędzy nią a Draco u Olivandera...
Draco... Zatonęła w nieodpartym pragnieniu dotknięcia go, widoku rysów które, niezatarte wciąż powracały w jej pamięci. Zacisnęła pięści, czuła paznokcie boleśnie wbijające się we wnętrze dłoni...
Kilka godzin wcześniej zadzwoniła do Harry’ego i Ginny by poinformować ich o swoim powrocie.
Wymusili na niej obietnicę spędzenia nocy w ich mieszkaniu.
Nie chcieli, by pozostała całkiem sama. To było według nich zbyt wcześnie.
Zaśmiała się gorzko. Czuła w sobie od tak dawna, że stało się ono jej cząstką. Samotność. Wrosła w nią stając się towarzyszką życia.
Szła tak długo, szła tyle ile jej nogi były w stanie znieść, tyle ile potrzeba było na wyplenienie z umysłu wszystkich dręczących ją demonów, myśli - intruzów, rozrywających na strzępy resztki jej normalności.
Stała przed ich domem, nogi ją tu przywiodły. Długie minuty upływały, a ona wciąż patrzyła. Kolejne, kolejne minuty. Szara brudna, fasada budynku. Ręce w kieszeniach, krople zimnego deszczu ginęły w jej włosach, nie czuła żadnej z nich.
Perspektywa widoku ich szczęścia przyprawiała ją o mdłości. Oni potrzebowali wyjaśnień. Ona milczenia. Czy mogliby zrozumieć to wszystko co w sobie nosi? Jak mogłaby odkryć przed nimi prawdę, że nienawiść, odraza do samej siebie, gniew są jedynymi uczuciami pozwalającymi jej istnieć...
Nie mogę, nie mogę...
I nagle zrozumiała. Wizja tak jasna, tak precyzyjna. Musiała zawrócić. Oparła się o mur, nogi nie były w stanie utrzymać ciężaru ciała. Przypadkowy przechodzień zatrzymał się z pytaniem czy wszystko w porządku. Zmusiła ciało do prawidłowej reakcji. Fałszywy uśmiech, kryjący rozdarte wnętrze. Musiała go zobaczyć. Naprawdę musiała go widzieć. Musiała... Potrzeba witalna, tak niezbędna jak oddychanie, zaspokojenie głodu, zaspokojenie pragnienia...
Szła. Hałas kroków stawał się wyraźniejszy. Nie spostrzegła tego, że nie idzie, biegła... Nie zdawała sobie sprawy z deszczu zalewającego jej skórę, jej włosy, jej przemoczone ubrania.
Hermiona Granger biegła. Biegła ku jedynemu istniejącemu lekarstwu, ku substytutowi ukojenia...
Była tam nie więcej niż jeden, jedyny raz, ale nic nie było w stanie wyrwać z jej pamięci obrazu tego miejsca.
Znikła każda z myśli, uleciały niczym pył. Lekkie, tak lekkie.
Dotykała opuszkami palców drewnianej powierzchni, brakowało jej tchu. Desperacko uderzała dłonią w drzwi, jak gdyby bała się, że dotykalna powierzchnia rozpłynie się, zniknie. Zanim cała odwaga ją opuści. Zniknie jak każde z marzeń, każde ze złudzeń pozostawiając pustkę, ten rozpaczliwy głód, którego tak bardzo się bała, przed którym uciekała każdego dnia.
Odpowiedz błagam! Tak bardzo cię potrzebuję... Bądź tam dla mnie! Musisz wyrwać mnie z nicości... naszej nicości...
Ci, którzy odeszli nie mogą już niczego dla mnie zrobić, ty jesteś jedyny...
Drzwi się otworzyły. Twarz, której szukały jej oczy była tak blisko, za blisko...
Nikt nie wie, co działo się w ich głowach. Obydwoje tkwiący w niezrozumieniu, obydwoje milczący, obydwoje jednakowo zaskoczeni...
Na marmurze
epitafium, które kiedyś zginie zatrute jadem czasu. James Potter, kochający
mąż i ojciec... To tak cholernie proste, po śmierci zostaje ci już tylko
cholerny napis...
Zadrżała pod nikłym dotykiem wiatru rozwiewającego
jej włosy, poczuła wzdłuż kręgosłupa nienaturalne zimno.
Brakowało jej
ojca. Okrutna potrzeba jego obecności w tym okresie jej życia, stała się
rozpaczliwym spazmem głodu, którego nic nie było w stanie zaspokoić.
/>Tatusiu jeśli tylko mógłbyś wiedzieć jak bardzo jest mi źle... Moje życie
jest ruiną, szczątkiem egzystencji, wyjałowionym strzępem dawnego
człowieczeństwa, a ja nie potrafię tego zmienić...
/>Jakoś nie rozumiem, skąd tutaj James Potter?
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/blink.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='blink.gif' />
o fuck tak to jest jak sie na szybko coś robi
to mial być jak się zapewne każdy domyślił James Granger XD z pogrzebu
Granger'a zrobiłam pogrzeb Potter'a, dyskretna różnica XD już
wszystko jest chyba tak jak miało być...
avalanche
31.10.2004 21:23
Mówiłam fumsek, że ci się już wszystko
pieprzy od tej nauki ;p Najpierw okna widzisz jakieś - zaczyna sie niewinnie
od oczu, a potem rzuca się na myślenie XD
Moi recenzenci zawsze
usypiali przy takich opisach. Nie znają dzieci cierpliwości, nie potrafią
delektować się każdą literką...ehh
Wiesz, że to byłby dobry
materiał na zdepresjonowanie się? ;p Tyle żalu, smutku. Zaraz wezmę sznur
border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'
/>
No w takim razie wszystko w porządku
border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'
/>
Co do opowiadanka, piękne przedstawienie fizycznej
potrzeby odczuwania jednocześnie bólu i przyjemności ...
Masz
border='0' style='vertical-align:middle' alt='czekolada.gif'
/> ode mnie
QUOTE(avalanche @ 31.10.2004
21:23)
Mówiłam fumsek, że ci
się już wszystko pieprzy od tej nauki ;p Najpierw okna widzisz jakieś -
zaczyna sie niewinnie od oczu, a potem rzuca się na myślenie XD
/>Moi recenzenci zawsze usypiali przy takich opisach. Nie znają dzieci
cierpliwości, nie potrafią delektować się każdą literką...ehh
/>Wiesz, że to byłby dobry materiał na zdepresjonowanie się? ;p Tyle żalu,
smutku. Zaraz wezmę sznur
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' />
/>
sister nie denerwuj
starszyzny, dobrze wiesz, że to było okno XD co do nauki to pieprzy mi się
bardziej od myślenia o niej, bo jak do tej pory to ja bardziej teoretycznie
niż praktycznie XD i wolę nie myśleć o skutkach późniejszych...
co do
opisów my się tu najlepiej rozumiemy, przesycająco długo, nad wyraz
obrzydliwie z domieszką cholernego realizmu, to to co tygryski lubią
najbardziej XD
Galia--> dzięki za milkę, poczułam nagłą potrzebę
dostarczenia swojemu organizmowi dawki węglowodanów XD
Po prostu zajebiste... na serio strasznie mi
siem podoba i napisane pieknym jezykiem... brawo...
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/czarodziej.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='czarodziej.gif' />
inwencji twórczej zycze
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' />
class='quotetop'>QUOTE(Tynka @ 07.11.2004 19:40)
class='quotemain'>Po prostu zajebiste... na serio
strasznie mi siem podoba i napisane pieknym
jezykiem...
/>
za to ty się pięknym językiem
nie posługójesz... masakra
a ja jestem jak zwykle pod wielkim
wrażeniem tłumaczenia
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />
corka_ciemnosci
16.11.2004 21:53
Przeczytałam to opowiadanie dość dawno.
Przyznam się, że przyciąga treścią. Własnie najbardziej treść mi się
podobała, ciekawa koncepcja nie przecze.
Wykonanie jak najbardziej
zadowalające. Moze nie powaliło, gdyż czytałam lepsze opowiadania, bez urazy
oczywiście. Jednak zajmuje dość wysoką pozycje w moim rankingu.
/>Podobało mi się ot, iż czytało się lekko i przyjemnie, a to sobie naprawdę
cenię w opowiadaniach. Owa cecha jest bardzo istotna i bez nie ani rusz.
Każdy kto tworzy jakiekolwiek dziła musi myśleć o czytelnikach, o tym jak
oni to odbiorą.
Jak mniemam owe opowiadanie jest tłumaczeniem, i
dlatego ogromne gratulacje dla autora/ki i Ciebie za cierpliwość
tłumaczenia.
Pozdrawiam
CC
Dzisiaj zaszalałam, dwa rozdziały XD ubóstwiam
czternasty i nie mogłam się powstrzymać od wklejenia go dzisiaj :]
ROZDZIAŁ XIII Jedynie iluzja
Cisza, cisza przerywana oddechami. Długie minuty, minuty, podczas których utwierdzali w sobie swe spojrzenia, źrenica przeciw źrenicy, niezdolni do wykonania najmniejszego ruchu.
Minuty intensywnej ciszy, w której wszystko drżało. W każdym z nich dwojga nic nie mogło być tak jak dawniej.
Zadrżała. Przerwała głuchą ciszę zlepkiem ledwie słyszalnych słów.
- Popełniłam błąd, przepraszam. – szept - Przepraszam, nigdy nie powinnam tu przychodzić...
Odwróciła się by odejść.
Poczuła na swym ramieniu uścisk dłoni, któremu nie potrafiła stawić oporu. Powoli rozluźniał się, słyszała głos, którego brzemienia tak dobrze zna.
- Nie bądź głupia Granger, wejdź.
Weszła. Pomieszczenie pełne kartonów wypełniających w nieznacznym stopniu pustkę mieszkania. Rozmiar niektórych zredukowany magicznie, część pozostała w normalnym rozmiarze. Spotkały się dwa spojrzenia. Widział w nim jej niepewność, potrzebę wyjaśnień.
- Minister zgodził się na oddanie mi tego, co moje. Dali mi miesiąc na zwrócenie kluczy, ale jutrzejszego wieczora śpię w domu...
Cień uśmiechu przebiegł przez jej twarz. Zwinęła się w jego uścisku, machinalnie zamknął wokół niej ramiona. Długie minuty. Minuty, których obydwoje tak bardzo potrzebowali. Minuty ciszy, minuty ciepła, minuty uczucia nie posiadającego nazwy, którego potrzeba żyje we wnętrzu każdego z nas... Bezwiednie oparła głowę na jego torsie. Zamknęła powieki.
Uniósł ją powoli, położył na łóżku, jednej z niewielu rzeczy wypełniających jeszcze pustkę pomieszczenia.
- Nie ruszaj się. Zaraz wrócę.
Zatopiła twarz w poduszce wdychając jego zapach. Nieoczekiwane ciepło wtargnęło w każdą cząstkę niej, zatonęła w nim. Lek uśmierzający nieuleczalny ból, zwodzące uczucie chwilowej normalności.
Wrócił z ręcznikiem w dłoni, delikatnie wycierał jej włosy, każdy kosmyk wkładając w tę prostą czynność cierpliwość, czułość, uczucia tak bardzo mu obce.
Zamknęła oczy pozwalając nieść się uczuciu ogarniającemu jej ciało, zagłuszającymi myśli. Zerwała się czując dłoń wślizgującą się pod przemoczony materiał bluzki. Dwa mgliste spojrzenia spotkały się.
- Nie bój się, chcę tylko zdjąć z ciebie ubrania, są przemoczone.
- Mój ojciec nie żyje... –powiedziała nagle.
Nie wiedziała dlaczego mu to mówi. Słowa nie zatrzymanie uwalniały się z jej ust.
- Wiem.
Odpowiedział.
Świadomość żadnego z nich nie zarejestrowała zmian, zmian które dokonywały się tu , tu i teraz. Żadne z nich nie chciało ich czuć, pozostając w błogosławionej nieświadomości.
Ale one tam były.
Mimo nich.
Tak widoczne.
Zdjął z niej wszystko. Pozwoliła mu na to niczym szmaciana lalka, nie posiadająca własnej woli. Było to jeszcze odblaskiem ich chorobliwej relacji, odblaskiem kryjącym się i czekającym na chwile, w której znów powróci...
Ale nienawiść, gniew po raz pierwszy były nieobecne, jak gdyby zmyły je ostatnie wydarzenia.
Leżała przed nim zupełnie naga, nie mógł powstrzymać wygłodniałego wzroku błądzącego i napawającego się każdą cząstką jej nagiego ciała. Nie, nie odczuwał żadnego pożądania. Paląca ochota posiadania i opanowania ustąpiła miejsca uczuciu złożonemu, skomplikowanemu, którego jego świadomość nie ośmieliła się nazwać.
- Czuję się tak źle...
- Wiem.
W jednym z kartonów znalazł koszulę, założyła ją. Opadała jej nieco za pośladki, nie zapięła jej. Draco machinalnie zanurzył palce w jej wilgotnych włosach, zadrżała.
- Zostawię cię tu, śpij.
Chwyciła jego dłoń.
- Nie, zostań, proszę...
Usiadł obok. Nie dotknął jej zadawalając się jedynie widokiem. Fascynowała go. Jej potrzeba zamknięta głęboko w nim go fascynowała. Brakowało mu jej. Brakowało mu jej skóry, zapachu, ciała... Ale jej również.
Śledził ją wzrokiem, drżała. Widząc to okrył ją.
- Zimno mi...
Utwierdziła wzrok w jego twarzy, źrenica przeciw źrenicy.
- Proszę cię , błagam. Tak bardzo chciałabym znów wiedzieć czym jest ciepło... nie czuć więcej chłodu.
Doskonale wiedział o czym mówi. Możemy zrozumieć tylko wtedy, gdy czujemy to samo. Obydwoje zapomnieli czym jest człowieczeństwo, spokój, ciepło.
Odnaleźli się, odnaleźli każde z tych uczuć w sobie, w tej krótkiej chwili...
Jego dłoń machinalnie przesunęła palcami po wgłębieniu jej łopatki, dotykając każdego fragmentu skóry, każdej jej cząstki, którą skrywał głęboko w swej pamięci.
Słowa nie zatrzymanie uwalniały się z jej ust.
- Nazywał mnie swoją małą księżniczką, nawet teraz. Dla niego miałam nigdy nie dorosnąć.
- Mój ojciec nigdy mnie nie kochał...
Okrutna prostota tego wyznania wycisnęła łzy z jej oczu. Przylgnęła do niego, zdawali się być jednym ciałem, wsunęła palce w kosmyki jasnych włosów. Chłonęła każdy punkt, który kochała dotykać. Ich usta odnalazły się nawzajem. Powietrze wypełniał brak potrzeby usatysfakcjonowania. Zadowalali się jedynie spojrzeniem, dotykiem lekkim niczym muśnięcie motylich skrzydeł...
Nikła chwila ukojenia w chaosie ich egzystencji... Piękna iluzja, substytut pragnień...
Tak prosty.
Pożądanie było tam, jednak nie mieli potrzeby zaspokojenia go.
Pogrążyli się we śnie, jedno w ramionach drugiego. Wszystko ustąpiło miejsca nowemu uczuciu, którego żadne z nich nie było gotowe poczuć... którego żadne z nich, ani on, a ni ona nie chciało poczuć...
ROZDZIAŁ XIV Oczekując punktu załamania
Obudziła się zatopiona pośród białej pościeli, dużego łóżka. Podczas kilku krótkich chwil błądziła w odmęcie tysięcy myśli, odganiając powracającą rzeczywistość.
Nie było go tu, miejsce obok niej było puste. Hałas wody, był w łazience. Poprzednia noc pozostawiła w jej wnętrzu rysę, pęknięcie.
Nie była gotowa. Nie była gotowa na to, co wydarzyło się minionej nocy.
Nie chciała tego poczuć.
On również nie.
Drzwi łazienki pozostały otwarte. Stał przed umywalką nagi, krople wody spływały po jego ciele. Trzymał w dłoniach brzytwę, golił się.
Mógł to zrobić za pomocą jednego zaklęcia, ale lubił kontakt ostrza ze swą skórą. Przypominało mu to moment, w którym uwolnione zostały wszystkie instynkty, gdy przekroczył wszelkie bariery, był gotowy na wykonanie tego jednego ruchu uwalniającego raz na zawsze od jego wewnętrznych demonów.
W odbiciu lustra spotkały się dwa spojrzenia.
Obojętny, kontynuował czynność.
Jej wzrok obniżał się stopniowo, oczy błądziły po nagim ciele, schodziły wzdłuż karku, co raz niżej. Zadrżała. Nie była w stanie tego zahamować. Widok okrutnie przerażający, blizny biegnące przez całą długość pleców aż do pośladków.
To był pierwszy raz, gdy widziała je w pełnym świetle. Czuła je podczas niezliczonych kontaktów cielesnych, ale jej wyobraźnia nigdy nie przedstawiała ich w ten sposób.
Zalała ją chorobliwa ciekawość samoistnie wyciskająca słowa na jej wargach. Słowa ignorujące ostrzegawcze spojrzenia, które widziała w lustrzanym odbiciu. Paląca potrzeba postawienia tego pytania. Zniszczenia tego, czego zalążek rozwinął się pomiędzy nimi poprzedniej nocy.
Ponieważ ta noc była pomyłką, drogą pomyłką. Pomyłką,za która przyszło im zapłacić.
- Kto ci to zrobił?
Cholerna dziwka i ta jej cholerna ciekawość! Nie mogła się powstrzymać...
- Daj spokój Granger.
Ofiarował jej ostatnią szansę. Szansę odwrócenia drzemiących w nim demonów. Szansę nie budzenia potwora czekającego na moment, w którym będzie mu dane uwolnić się.
Nie opanowała palącej ciekawości.
- Nie, chcę wiedzieć. Powiedz mi.
Obrócił się z ogniem w oczach, którego nigdy wcześniej nie widziała. Zadrżała.
- Nie, nie chcesz wiedzieć, uwierz mi.
Podniosła się ogłupiała zbliżając się do niego.
- Powiedz mi.
Chwycił ją niczym barbarzyńca, ze spojrzeniem szaleńca, rzucił na ścianę za nią. Głuchy hałas wypełnił pomieszczenie w momencie, gdy jej głowa spotkała się z betonem. Przycisnął ją do ohydnej tapety skrywającej plugawe ściany nędznego mieszkania.
Utwierdziła w nim przerażone spojrzenie pytając się w duchu, dokąd mogli by zajść razem, teraz...
Gdzie znajduje się granica...
Ostrze zatapiało się w jej skórze, powoli. Nie czuła bólu, żadnego bólu. Owładnęło ją znieczulenie zmysłów.
- Powiedz mi-wyszeptała.
I podczas ułamka sekundy miał naprawdę ochotę ją zabić...
Ochotę rozdarcia pięknej twarzy, ochotę widoku nieczystej krwi, zniszczenia perfekcji rysów, wyrytych gdzieś głęboko w pamięci...
Ochotę śmierci, poczucia smaku krwi na jej wargach...
Ochotę zduszenia w zarodku wszystkiego, co mogło narodzić się pomiędzy nimi minionej nocy...
Uczucia zależności od drugiego, którego ani on, ani ona nie ośmielili się nazwać...
Miłości...
To słowo tabu, którego żadne z nich nie odważyło się wypowiedzieć pełnym głosem, które nie miało prawa istnienia w ich chorobliwej relacji.
- Kto ci to zrobił do cholery! – krzyczała wiążąc w głosie wszystkie siły swego organizmu.
Gwałtowne uderzenie, rozdzierające jej wargę.
Chwycił ją za koszulę jednym brutalnym uderzeniem posyłając na łóżko. Rzucił się na nią
Miotając nią jak szaleniec, piętnował każde słowo bolesnym uderzeniem, pełnym desperacji.
- To Voldemort mi to zrobił! Słyszysz dziwko! Voldemort! – Krzykiem wypluwał swe rozgoryczenie, swą nienawiść dla świata, dla tej cholernej niesprawiedliwości...
Wypluwał z siebie każde ze złych uczuć, tak jak wąż plujący jadem.
- Robił wszystko to, co sprawiało mu przyjemność, a ja nie protestowałem, nie powiedziałem ani słowa!
- Milcz- szeptała złamana - milcz, błagam...
Zatrzymał się. Zimny uśmiech wykrzywił jego twarz, gniew szaleńca powrócił niczym morze podczas przypływu.
- O nie, Granger! Chciałaś wiedzieć! Te blizny jego dzieło, słyszysz! Kiedy chciał się zabawić robiłem to, robiłem wszystko czego chciał! Kontynuować czy masz już dość wyjaśnień!?
Nie odpowiedziała, zniszczona.
Gniew szaleńca zalał go ponownie.
Chwycił swój pasek od spodni, leżący w miejscu gdzie pozostawił go poprzedniej nocy wymierzając w nią kolejne uderzenie. Po raz kolejny... Kolejny...
Krzyczała pod ukąszeniami metalu rozdzierającymi jej skórę. Niszczył jej fizyczność wylewając na nią swe winy, obrzydzenie do twarzy, której obraz tkwił w nim, niezmieniony od czasów tej przeklętej wojny.
Twarz jego samego.
Stał się tym, którego nienawidził najbardziej...
Swym własnym katem.
Metalowa sprzączka wbijała się w jej ciało, w skórę pleców, pośladków, piersi.
Chciał ją napiętnować. Fizycznie, tak jak jemu to zrobiono.
Jak bydło.
Nawet bydło nie zasługiwało na takie okrucieństwo.
I gdy ta nietrwała myśl błądziła pośród tysiąca innych Draco Malfoy zatrzymał się.
Niedowierzający. Ogłupiały.
Jego palący gniew obrócił się w proch.
Zrozumiał, że pomylił strony. Przyjaciel, nieprzyjaciel.
Zrozumiał, wątłe ciało młodej kobiety leżące na zakrwawionym łóżku nie było jego Nemezis...
Spojrzał na ciało błagające, twarz przemijającą z każdym oddechem, gdzie spływały milczące łzy, przerażające bardziej niż gwałtowne szlochy... Gorzki smak gniewu na jej wargach.
Pierwsza łza gdy Voldemort...
Okrucieństwo tego aktu nagle go uderzyło...
Prawie ją zabił. Zabił...
Draco nie miał czasu by udać się do toalety i ulżyć swemu żołądkowi.
Na pikowanej kapie chciwie wsiąkającej krew, leżała młoda kobieta, o oczach, w których można by się zatracić, poza nienawiścią, poza pożądaniem, poza wszystkim...
Obydwoje oczekiwali swego punktu załamania...
avalanche
27.11.2004 23:13
Rozpędu dostałaś ;p I wcale dołującej
piosenki nie trzeba słuchać, żeby czuć atmosferę dołująco! Można ją czuć
podobnie, ale inaczej jednak...obojętnie pojmować każdy cios, który
przeszywa słowa, kalecząc nasze poukładane myśli. Czytać, gdy w głowie widzi
się to wszystko a brutalność nie wzbudza żadnego współczucia. Fascynuje a
gdzieś tam głęboko budzi się demon szaleńca - serce szybciej bije, wzrok
staje się bardziej ostry, zmysły wyczulone do granic możliwości.
/>...Born to be kings, princes of the universe...[Queen "Princes of the
universe"]
Czułam jego szaleństwo, duszę poszarpaną od
okrutnych doświadczeń, świadomość bólu i to przebudzenie się bestii chcącej
niszczyć.
Ona mnie denerwuje, jak psychopatycznego kata głupia ofiara.
Niteczki resztek umysłu..plączą się jak wściekły wąż...i kąsają
mnie mocno.
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami
kliknij tutaj.
kulturystyka trening na masę